I powoli się zbliżał do Oli.
-Ola.
Zaczął.
Zaraz,poczekaj Ola jest od niego o jedenaście lat młodsza,on nie może jej pocałować,co teraz robić?-myślał
-zaryzykuje-znowu pomyślał,ale niestyty okazał się być tchòrzem.
-co?-spytałam Ola
-masz coś w oku,daj to ci wyciągnę-Mikołaj pròbował znaleźć jak najbardziej prawdopodobną wymòwkę.
-taa janse-rzekła Ola
-co tak się na mnie patrzysz?-kontynuowała.
-bo jesteś piękna
-jezuu,on mnie kocha-pomyślała zradowana Ola.
-kocham cię,ale to nie jest czas na tego typu rozmowę-powiedział I wyszedł,tak po prostu.
-Mikołaj! Wracaj!-krzyczała Ola.
Teraz pomyślała o tym,jaki ból czuła przez niego.
Niby go kocha,ale bardzo przez niego cierpiała,mimo to że była w stanie zrobić dla niego wszystko,chciała w tym momencie go pocałować,ale postanowiła go nie zatrzywywać.
Lecz postanowiła się zastanowić,czy by dobrze postąpiła,jeśli by powiedziała.
-ja też Cię kocham-I go pocałowała?
Przecież miał randkę z Pauliną,Emilia też mòwiła do niego flirciarskim tonem.
Niby z Emilią się dogadywały,lecz Ola wciąż czuła to coś.
Że Emilia nie jest z nią szczera,I że czerpie korzyści ze znajomości z nią.
No ale przecież to nie prawda,jak może tak myśleć-myślała.
Mikołaj jeszcze nie jest po rozwodzie,nie może tak po prostu Iść z nim do łòżka,to niesprawiedliwe,ale niestety takie jest życie.
Ona nie chce być ,,kochanką" tylko partnerką.
Następnego dnia Ola wstała I się ubrała,nie miała ochoty na śniadanie.
Pojechała do pracy wcześniej.
-còrciu-zawołał,miłym,zdenerwowanym tonem komendant.
Ola nie wiedziała po co ojciec ją wzywa,ale poszła długim korytarzem,do Wojciecha.
-gdzie Mikołaj?-zapytał
-nie mam pojęcia
-dzwonię bez przerwy od wczoraj,I nie odbiera,raz odebrał ale to nie był głos Mikołaja
-jezu,co się stało?-powiedziała Ola I wybiegła z płaczem.
Chciała pojechać do domu się wypłakać,ale zanim weszła do samochodu zadzwonił jej telefon.
,,Mikołaj"
-pomocy-rzekł ewidentnie Mikołaj.
Ola nic nie powiedziała tylko się rozłączyła.
Tym razem dostała esemesa.
,,Most Milenijny"
Oczywiście od Mikołaja.
Wiedziała,że jej ukochany jest w niebezpieczeństwie.
Co ma teraz robić?miała pustkę w głowie.
Oczywiście go uratować,ale jak?
Po co dzwonic na policję,I tak nic nie zrobią,trzeba wziąść sprawy w swoje ręce,tak nie może być-myślała
Włączyła silnik I ruszyła w stronę Mostu Milenijnego.
Nie miała ani bronI,ani noża nie miała nic do obrony,ale I tak zrobi wszystko dla Mikołaja.
Miała to gdzieś że mogła zostać zabita.
Wiedziała że ryzykuje.
Gdy dotarła na miejsce powoli zaczęła wysiadać z samochodu.
Miała duszę na ramieniu.
Naszczęścoe na podłodze leżał pistolet,wzięła go I usłyszała kroki....
sobota, 29 sierpnia 2015
19.tchòrzostwo,zniknięcie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej! Super opowiadanie.. Ale ten Mikołaj powiedział że ją KOCHA ale uciekł..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nic im nie będzie... Ciekawe czyje to kroki...
Pozdrawiam
Paulina
Naszczęście powiedział,czyje to mogą być kroki,okaże się,ciekawe czy nic im nie będzie...
Usuńpozdrawiam,
Ola